środa, 21 października 2015

przez różowe okulary

Czyli o tym, że czasem trzeba przymrużyć oczy. Mój mąż porzuca koszulki. Te które już nosił rzuca koło swojej strony łóżka na podłogę i średnio raz na tydzień wynosi do kosza na pranie. Na początku małżeństwa postanowiłam, że nie będę ich za niego zbierać(nawet przez miesiąc miodowy bo to zostanie na całe życie) ale też nie będę się wkurzać na nie. I to działa. Na szczęście to miejsce gdzie one leżą nie jest mi na drodze, nie potykam się, a potencjalni niezapowiedziani goście i tak by tego nie zauważyli, no i nawet zapachów nieprzyjemnych nie czuję. Sądzę, że każdy ma w małżeństwie coś takiego. Są to tak małe drobiazgi, że należy na nie przymrużyć oczy czy spojrzeć przez różowe okulary i minąć szerokim łukiem, nie patrząc, a przede wszystkim nie drzeć kotów o to czyli się nie kłócić. Takie przyzwyczajenie, może mu tak wygodnie, może tak lubi, w sumie nie pytałam o powody. Jak ich nie zaniesie do kosza na brudy to nie wypiorę, ale nawet nie musiałam o tym mówić. Czasem mnie tylko szlak trafia jak mam już pusty kosz i mój ślubny wtedy wrzuca do niego całe naręcze tych koszulek jakby czekał na triumfalny marsz zajęcia kosza. Sięgam wtedy po różowe okulary i myślę sobie no i co? Doczekają się kiedyś na pranie, kosz i tak nigdy pusty nie będzie więc po co siwieć z tego powodu? Mało mam poważniejszych zmartwień? 
Oczywiście jeśli masz coś takiego ze swoim ślubnym a drażni Cię to tak, że nie możesz wytrzymać, sterta leży już miesiąc i śmierdzi to porozmawiajcie spokojnie co można z tym zrobić? Może wynosić raz na tydzień? Może używać jakiegoś odświeżacza lub olejku zapachowego? Sprzątnąć jak mają przyjść goście? Albo masz inny na to sposób? Podziel się, może też spróbuję! 

sobota, 17 października 2015

marriage level hard

Kiedy jest level hard? Czy po 65 latach jak dziadkowie? Czy po 30 jak rodzice? Czy już po 4 jak my? Czy lewel hard to ciężki czas czy coraz większe przywiązanie? Wymyśliłam(nie opatentowałam) ten termin kiedy rozmawiałam z moim mężem, a on opowiadał mi o rozmowie ze swoją mamą. Okazało się, że kilka razy pod rząd kiedy teściowa rozmawiała z teściem przez telefon( bo tato jeździ do sąsiedniej miejscowości do swojej mamy - zrobić zakupy, zawieźć do lekarza, przygotować opał), on jadł i mlaskał do telefonu choć przecież po tych 30 latach już świetnie wie, że jego żona tego nie lubi. Czy to jest hard? I czy z miłości można znieść różne rzeczy? Według mnie "level hard" to wtedy gdy jesteśmy przy mężu (żonie - wiadomo ja piszę z mojej perspektywy, ale zawsze to działa w dwie strony) całkowicie sobą. Bo przy ukochanym ślubnym nie trzeba nic udawać. W końcu kocha się pomimo. A pomimo czego? O tym w dalszych opowieściach.