piątek, 18 grudnia 2015

tempo i kolejność sprzątania

Czas przedświąteczny czyli różne przygotowania w toku. Sprzątanie, gotowanie. No i właśnie dziś o tym. 
Wyszłam kiedyś z dzieckiem na spacer. spodziewaliśmy się gości. Mąż został w domu i miał poodkurzać, wytrzeć kurze i umyć naczynia. Żeby było jasne taki podział ustaliliśmy z zadowoleniem dla obu stron. 
Wracam i...??!! Jak to? dopiero robisz to? To jeszcze nic nie zrobiłeś? Ale przecież goście zaraz przyjdą! Okazało się, że mój mąż zaczął inaczej niż ja zakładałam i ja bym zrobiła. I większość była już zrobiona tylko w innej kolejności. Na przyjście gości zdążyliśmy spokojnie i nerwy nie były potrzebne. to co mąż zrobił było zrobione wzorowo. 
Także życzę Wam spokojnych przygotowań i jeśli w waszych rodzinach dzielicie obowiązki to pozwólcie osobom odpowiedzialnym wykonać je według własnego schematu. Będzie szybciej, przyjemniej, radośniej, spokojniej. 

czwartek, 3 grudnia 2015

górna połowa bułki

Małżeństwo. On całe życie jadł dolną połowę bułki. Górna lepsza, więc oddawał ją żonie. Aż w końcu po 50 latach ona nie wytrzymała. Czy mogę tą dolną połowę tym razem? Ale dlaczego? Pyta on. Przecież jest twardsza, gorsza. Ale ja ją właśnie bardziej lubię! Tak? a ja wolę górną! To zamieńmy się! Hurra! Tak jest znacznie lepiej! I smaczniej! 

Jaki z tego morał? Pięknie, że on chciał dla niej lepiej, tylko czy wiedział co akurat będzie lepsze? Co ona woli? A gdyby tak wcześniej porozmawiali o tym? Czyż nie byliby szczęśliwsi? 

Powiecie, że to tylko bułka, taki drobiazg. A ile jest takich drobiazgów w naszym życiu? Ile rzeczy, których nie wiemy o mężu? Ile razy myślimy, że tak jest dobrze, a nie jest? A ile jest bułek które są znacznie większe niż najbardziej popularna kajzerka? A może mają rozmiar chleba? Warto chcieć lepiej dla drugiej połówki. Warto też wiedzieć co dla męża jest lepsze. Wystarczy zapytać. 

piątek, 13 listopada 2015

Randki małżeńskie

Tak, tak w małżeństwie też chodzi się na randki. Nie, nie z kimś nowym ;-) Oczywiście z współmałżonkiem, swoim. Chodzi o to by za te kilkanaście, kilkadziesiąt lat jak wpadniecie na pomysł wyjścia gdzieś na kawę/do kina to jeszcze będziecie pamiętać jak się zachować. Chodzi o czas wyłącznie dla Was, o zostawienie dzieci pod dobrą opieką i najlepiej wyłączenie telefonów i zniwelowanie przeszkadzających/rozpraszających bodźców. Nie zawsze to musi być kino plus kolacja w wykwintnej restauracji lub coś równie mocno nadwyrężającego budżet na zakup nowych kurtek czy butów dla dzieci. Może to być spacer, lub kolacja przy świecach wspólnie przygotowana w domu. Nie zawsze też musi taka randka trwać tak długo aż na drugim końcu miasta usłyszycie płacz waszych dzieci, może to będzie (pół)godzinny spacer po okolicy. Warto umówić się na jakieś reguły określające te randki. Np. randka raz na miesiąc, wymyślona raz przez męża raz przez żonę(po jakimś czasie zamieniamy kolejność by zawsze te same święta nie wypadały na jedną osobę), jako niespodzianka dla tej drugiej strony. Jest to też czas na to by pielęgnować wasze pasje, ale też by poświęcać się dla siebie nawzajem. Nie kochasz teatru tak jak żona, a grają akurat jej wymarzony spektakl? Kup bilety, zobaczysz jaka będzie zadowolona, może zabierze Cię za miesiąc na wymarzony mecz? Można czasem spełniać też marzenia - drogi ale niepowtarzalny koncert? Czyż Twój mąż nie jest tego wart? Najwyżej nie kupisz sobie tych nowych butów, bez jednej pary świat się nie zawali. Co jeszcze? Radka to nie czas na omawianie problemów domowych, budżetowych, szkolnych. To czas na bycie razem jak nastolatkowie przy jednym(lub dwóch) czajniczku herbaty za 5,50 przez 3 godziny patrząc sobie w oczy i śmiejąc się z jego dowcipów. Zdarzają się odstępstwa od reguły.  Jakaś krótka przerwa w randkowaniu zaraz po porodzie (czasem jak dziecko śpi można włączyć romantyczny film, a czasem po prostu położyć się ze zmęczoną żoną i przytulić), albo wyjście razem rodzinnie, zwłaszcza jak dziadkowie na tyle daleko, że nie zawsze mogą zająć się wnukami, a koszt opiekunki wiadomo zniechęca do randki. Zmiany są potrzebne, byle nie całkowita rezygnacja. Cóż jest wszak ważniejszego od pielęgnowania miłości? 

wtorek, 3 listopada 2015

Wieszanie prania

Gdy byłam w ciąży maż bardzo dzielnie pomagał mi w obowiązkach domowych. Wcześniej i teraz też to robi, ale wtedy przejmował na siebie więcej, zwłaszcza tych ciężkich i męczących. I tak pewnego dnia poprosiłam go o powieszenie prania. Była to pościel. Powiesił i... O matko! Jak Ty to zrobiłeś! Dlaczego tak! To się robi inaczej! Źle! Popraw! Chciałam krzyczeć. Jednak chwilę się zastanowiłam i doszłam do wniosku, że właściwie... tak jest dobrze, a może nawet lepiej niż ja bym to zrobiła, że szybciej wyschnie i właściwie to czy tak czy siak to tak może zostać. Zrozumiałam wtedy coś czego wiele małżeństw wydaje się nie rozumieć. Przecież po pierwsze oboje jesteśmy dorośli i kompetentni by decydować co i jak w naszym domu będzie zrobione. Po drugie to nasze wspólne mieszkanie i troszczyć się o nie możemy razem, to znaczy, że mój mąż też może zdecydować jak się wiesza pranie. A po trzecie to przecież wiem kogo wybrałam na męża, ojca moich dzieci. Wiedziałam wybierając go na towarzysza życia, że składa się ono nie tylko ze spacerów i wychodzenia do kina. Trzeba zapracować na życie, wspólnie wychować dzieci, mądrze głosować w wyborach. Trzeba też sprzątać, myć naczynia, odkurzać i wieszać pranie i nie mam monopolu na decydowanie o tym jak to wszystko ma wyglądać. 

środa, 21 października 2015

przez różowe okulary

Czyli o tym, że czasem trzeba przymrużyć oczy. Mój mąż porzuca koszulki. Te które już nosił rzuca koło swojej strony łóżka na podłogę i średnio raz na tydzień wynosi do kosza na pranie. Na początku małżeństwa postanowiłam, że nie będę ich za niego zbierać(nawet przez miesiąc miodowy bo to zostanie na całe życie) ale też nie będę się wkurzać na nie. I to działa. Na szczęście to miejsce gdzie one leżą nie jest mi na drodze, nie potykam się, a potencjalni niezapowiedziani goście i tak by tego nie zauważyli, no i nawet zapachów nieprzyjemnych nie czuję. Sądzę, że każdy ma w małżeństwie coś takiego. Są to tak małe drobiazgi, że należy na nie przymrużyć oczy czy spojrzeć przez różowe okulary i minąć szerokim łukiem, nie patrząc, a przede wszystkim nie drzeć kotów o to czyli się nie kłócić. Takie przyzwyczajenie, może mu tak wygodnie, może tak lubi, w sumie nie pytałam o powody. Jak ich nie zaniesie do kosza na brudy to nie wypiorę, ale nawet nie musiałam o tym mówić. Czasem mnie tylko szlak trafia jak mam już pusty kosz i mój ślubny wtedy wrzuca do niego całe naręcze tych koszulek jakby czekał na triumfalny marsz zajęcia kosza. Sięgam wtedy po różowe okulary i myślę sobie no i co? Doczekają się kiedyś na pranie, kosz i tak nigdy pusty nie będzie więc po co siwieć z tego powodu? Mało mam poważniejszych zmartwień? 
Oczywiście jeśli masz coś takiego ze swoim ślubnym a drażni Cię to tak, że nie możesz wytrzymać, sterta leży już miesiąc i śmierdzi to porozmawiajcie spokojnie co można z tym zrobić? Może wynosić raz na tydzień? Może używać jakiegoś odświeżacza lub olejku zapachowego? Sprzątnąć jak mają przyjść goście? Albo masz inny na to sposób? Podziel się, może też spróbuję! 

sobota, 17 października 2015

marriage level hard

Kiedy jest level hard? Czy po 65 latach jak dziadkowie? Czy po 30 jak rodzice? Czy już po 4 jak my? Czy lewel hard to ciężki czas czy coraz większe przywiązanie? Wymyśliłam(nie opatentowałam) ten termin kiedy rozmawiałam z moim mężem, a on opowiadał mi o rozmowie ze swoją mamą. Okazało się, że kilka razy pod rząd kiedy teściowa rozmawiała z teściem przez telefon( bo tato jeździ do sąsiedniej miejscowości do swojej mamy - zrobić zakupy, zawieźć do lekarza, przygotować opał), on jadł i mlaskał do telefonu choć przecież po tych 30 latach już świetnie wie, że jego żona tego nie lubi. Czy to jest hard? I czy z miłości można znieść różne rzeczy? Według mnie "level hard" to wtedy gdy jesteśmy przy mężu (żonie - wiadomo ja piszę z mojej perspektywy, ale zawsze to działa w dwie strony) całkowicie sobą. Bo przy ukochanym ślubnym nie trzeba nic udawać. W końcu kocha się pomimo. A pomimo czego? O tym w dalszych opowieściach.