wtorek, 3 listopada 2015

Wieszanie prania

Gdy byłam w ciąży maż bardzo dzielnie pomagał mi w obowiązkach domowych. Wcześniej i teraz też to robi, ale wtedy przejmował na siebie więcej, zwłaszcza tych ciężkich i męczących. I tak pewnego dnia poprosiłam go o powieszenie prania. Była to pościel. Powiesił i... O matko! Jak Ty to zrobiłeś! Dlaczego tak! To się robi inaczej! Źle! Popraw! Chciałam krzyczeć. Jednak chwilę się zastanowiłam i doszłam do wniosku, że właściwie... tak jest dobrze, a może nawet lepiej niż ja bym to zrobiła, że szybciej wyschnie i właściwie to czy tak czy siak to tak może zostać. Zrozumiałam wtedy coś czego wiele małżeństw wydaje się nie rozumieć. Przecież po pierwsze oboje jesteśmy dorośli i kompetentni by decydować co i jak w naszym domu będzie zrobione. Po drugie to nasze wspólne mieszkanie i troszczyć się o nie możemy razem, to znaczy, że mój mąż też może zdecydować jak się wiesza pranie. A po trzecie to przecież wiem kogo wybrałam na męża, ojca moich dzieci. Wiedziałam wybierając go na towarzysza życia, że składa się ono nie tylko ze spacerów i wychodzenia do kina. Trzeba zapracować na życie, wspólnie wychować dzieci, mądrze głosować w wyborach. Trzeba też sprzątać, myć naczynia, odkurzać i wieszać pranie i nie mam monopolu na decydowanie o tym jak to wszystko ma wyglądać. 

12 komentarzy:

  1. Trafiłaś w sedno! Jakie to mądre i prawdziwe. Ja często się łapie na tym, że jestem niezadowolona z tego jak coś robi mąż, bo ja zrobiłabym to po swojemu. Ważne by zrozumieć, że po swojemu nie znaczy lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. i myślę, że to samo jest z dziećmi, ja często nie mogłam zrobić czegoś po swojemu choćby pokroić cebuli, a przecież to nie ma większego znaczenia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie, za bardzo i za często myślimy schematami nie zdając sobie sprawy z tego, że blokujemy i zniechęcamy tym innych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wnioski niewątpliwie słuszne, ale mnie intryguje coś zupełnie innego. Mianowicie, czy Twój mąż wieszał pranie pierwszy raz w życiu i po prostu nie wiedział, jak to się robi, ale dzięki temu wymyślił całkiem nowy sposób wieszania, czy też oboje wynieśliście ze swoich domów zupełnie inne wzorce "wieszalnictwa praniowego" i doszło do zderzenia dwóch zupełnie odmiennych kultur (np. kultury wieszalnictwa wielkopłytowego, w której dominował model wtłaczania wszystkiego w niewielką przestrzeń nadwannową, z kulturą wielkoprzestrzenną, w której dominował model rozciągania wielu sznurków między kolejnymi stabilnymi elementami przestrzeni - w tym wydaniu siłą rzeczy ograniczony do pokoi i przedpokoju mieszkania (oczywiście ideałem byłyby tu wzorce rozpropagowane przez filmy słynnej włoskiej "nowej fali" z lat 60-tych ubiegłego wieku - ale to przecież nie te czasy i nie te warunki)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę by wieszał pierwszy raz w życiu ( w sumie to nie wiem), miał za to świetny wzorzec bo teściowa robi to bardzo dokładnie. Jest jeszcze trzecia możliwość - ja staram się wieszać owszem dokładnie i tak by wysychało, a nie było przy tym też "jak psu z gardła", a mimo to oszczędnie podchodzę do przestrzeni bo mam zawsze dużo do wyprania, mąż natomiast zajął dwa razy więcej miejsca na suszarce ale spowodował szybsze schnięcie. Zatem to raczej różnica potrzeb.

      Usuń
  5. Jak mój mężczyzna powiesi pranie, to mam ochotę krzyczeć, ale już się przestałam odzywać, bo ważne, ze też coś robi, nie zostaje wszystko dla mnie.. ale za to jak myje okna! cud miód;)
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o! i trzeba widzieć te plusy :) i tak się dzielić by było dobrze i dla Was i dla waszego m4 ;-)

      Usuń
  6. Ja też się czasem łapię na tym, że poprawiam Pana Poślubionego...że to tak a to tak..szczególnie jeśli chodzi o dziecko :) ale nie powiem: staram się żeby było inaczej :) całe szczęście mój mąż też dużo pomaga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. grunt to docenić, wtedy robią chętniej ;-)

      Usuń
  7. Ło matko, jak mój mąż czasem wywiesi pranie, to jak psu z gardła... :D Ale ciiii... cieszę się, że jak go poproszę to zrobi i nie zapomni i nie kisnie to potem pół dnia w pralce. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o właśnie, trzeba i z tego się cieszyć :)

      Usuń
  8. Ło matko, jak mój mąż czasem wywiesi pranie, to jak psu z gardła... :D Ale ciiii... cieszę się, że jak go poproszę to zrobi i nie zapomni i nie kisnie to potem pół dnia w pralce. :)

    OdpowiedzUsuń