piątek, 13 listopada 2015

Randki małżeńskie

Tak, tak w małżeństwie też chodzi się na randki. Nie, nie z kimś nowym ;-) Oczywiście z współmałżonkiem, swoim. Chodzi o to by za te kilkanaście, kilkadziesiąt lat jak wpadniecie na pomysł wyjścia gdzieś na kawę/do kina to jeszcze będziecie pamiętać jak się zachować. Chodzi o czas wyłącznie dla Was, o zostawienie dzieci pod dobrą opieką i najlepiej wyłączenie telefonów i zniwelowanie przeszkadzających/rozpraszających bodźców. Nie zawsze to musi być kino plus kolacja w wykwintnej restauracji lub coś równie mocno nadwyrężającego budżet na zakup nowych kurtek czy butów dla dzieci. Może to być spacer, lub kolacja przy świecach wspólnie przygotowana w domu. Nie zawsze też musi taka randka trwać tak długo aż na drugim końcu miasta usłyszycie płacz waszych dzieci, może to będzie (pół)godzinny spacer po okolicy. Warto umówić się na jakieś reguły określające te randki. Np. randka raz na miesiąc, wymyślona raz przez męża raz przez żonę(po jakimś czasie zamieniamy kolejność by zawsze te same święta nie wypadały na jedną osobę), jako niespodzianka dla tej drugiej strony. Jest to też czas na to by pielęgnować wasze pasje, ale też by poświęcać się dla siebie nawzajem. Nie kochasz teatru tak jak żona, a grają akurat jej wymarzony spektakl? Kup bilety, zobaczysz jaka będzie zadowolona, może zabierze Cię za miesiąc na wymarzony mecz? Można czasem spełniać też marzenia - drogi ale niepowtarzalny koncert? Czyż Twój mąż nie jest tego wart? Najwyżej nie kupisz sobie tych nowych butów, bez jednej pary świat się nie zawali. Co jeszcze? Radka to nie czas na omawianie problemów domowych, budżetowych, szkolnych. To czas na bycie razem jak nastolatkowie przy jednym(lub dwóch) czajniczku herbaty za 5,50 przez 3 godziny patrząc sobie w oczy i śmiejąc się z jego dowcipów. Zdarzają się odstępstwa od reguły.  Jakaś krótka przerwa w randkowaniu zaraz po porodzie (czasem jak dziecko śpi można włączyć romantyczny film, a czasem po prostu położyć się ze zmęczoną żoną i przytulić), albo wyjście razem rodzinnie, zwłaszcza jak dziadkowie na tyle daleko, że nie zawsze mogą zająć się wnukami, a koszt opiekunki wiadomo zniechęca do randki. Zmiany są potrzebne, byle nie całkowita rezygnacja. Cóż jest wszak ważniejszego od pielęgnowania miłości? 

4 komentarze:

  1. Podpisuje się pod tym co napisałaś obiema rękami! A wręcz bym powiedziała, że im dłużej się jest razem tym więcej takich randek powinno być :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Otóż to! My oboje z mężem, chociaż po 17 latach małżeństwa /znamy się 21/ - nadal trzymamy się za ręce i chodzimy na randki. Wspólnie wyjeżdżamy - bliżej lub dalej. Uwielbiamy razem spędzać czas.
    Nie koniecznie tylko i wyłącznie z dziećmi. W małżeństwie odrobina zdrowego egoizmu jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Również zamierzam napisać o tym post, a pod Twoimi słowami podpisuję się obiema rękami:)
    Jeśli znajdziesz chwilkę możesz poczytać moje posty w zakładce "Samo życie" - Gdzie ci mężczyźni oraz Baby, ach te baby. Myślę, że Ci się spodobają.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń